Kto to
jest narkoman?
Najczęściej narkoman
kojarzony jest z konotacją: używający narkotyku codziennie (oczywiście
oprócz trawy), iniekcyjny, mieszkaniec dworca. I teoretycznie wszystko
jest w porządku, bo jeśli nie ma niezwalczonej potrzeby brania to nie ma
uzależnienia. Zamożny, dobrze ubrany młodzian, studiujący prawo czekający
z utęsknieniem na sobotę, by "przypalić blachę", jest narkomanem, czy nie
jest? Nie jest, bo pali co tydzień - odpowiadają ankietowani.
Wydaje się raczej,
że możliwość uzależnienia przypisywana jest przez młodzież, raczej ludziom
ciemnym, nie znającym następstw używania narkotyków. Nasuwa się analogia
z lekarstwami, są potrzebne, ale nieumiejętnie używane szkodzą. Do dobrego
tonu należy w środowisku ankietowanych posiadanie wyrobionego poglądu na
kwestie legalizacyjne, na temat dopuszczalności niektórych narkotyków do
wolnego obrotu. Większość respondentów wie, że Holandia prowadzi liberalną
politykę wobec tzw. narkotyków miękkich, i że to kraj coffee shopów. Ankietowani
licealiści w znakomitej większości nie pochodzą z rodzin patologicznych,
deklarują życzliwy stosunek do religii lub są praktykującymi wierzącymi.
Boją się narkotyków i je zarazem akceptują. Zupełnie inaczej wygląda ta
sama ankieta wypełniona przez osoby uzależnione. Osoby te pozbyły się w
większości złudzeń co do kontrolowanego i świadomego ćpania. Narkotyki
przez tę kategorię respondentów nie są traktowane "wsobnie", lecz jako
element pewnej całości, element destrukcyjnego procesu i niebezpiecznego
stylu życia.
Powrót do spisu treści
Narkotyki w Polsce
Staliśmy się krajem
konsumentów narkotyków. Dotąd i tak nie było najgorzej z konsumpcją, ale
Polska słynęła głównie jako producent amfetaminy. Tymczasem w ciągu ostatnich
czterech lat, popyt na niektóre nielegalne środki odurzające wzrósł ponad
dziesięciokrotnie.
Badania przeprowadzone
przez Instytut Psychiatrii i Neurologii w Warszawie wskazują, że około
23% uczniów stołecznych szkół ponadpodstawowych miało kontakt z amfetaminą,
a ponad 8% z heroiną. Do tego dochodzi blisko 40% młodocianych mających
za sobą doświadczenia z marihuaną. Wiemy, że niektórzy nie zechcą przywiązywać
wagi do ostatniej liczby twierdząc, że "marihuana jest relatywnie niegroźna".
Niemniej, jest ona nadal środkiem nielegalnym, a wspomniane 40% jest wskaźnikiem
pewnej ogólnej tendencji, mówiącej, że w środowiskach młodzieżowych rozpowszechniło
się i ciągle rośnie przyzwolenie na używanie nielegalnych narkotyków.
Powrót do spisu treści
Legalizacja narkotyków
Ale oczywiście
podstawą do uznania jakiejś substancji narkotycznej za nielegalną jest
jej szkodliwość zdrowotna i społeczna, a także kierujące ustawodawcą wartości.
No i tu można toczyć spory. Po pierwsze, dlaczego alkohol i papierosy są
w wolnym obrocie, a marihuana nie? Jakie wartości kierowały ustawodawcą,
gdy wrzucał je do różnych worków? Co do szkodliwości, to biorąc pod uwagę
same wypadki samochodowe alkohol wygrywa z marihuaną w cuglach. I zgadzamy
się tu, że szkody społeczne spowodowane pijaństwem są wielkie, zwłaszcza
w Polsce. Tyle, że usankcjonowanie przez państwa prawie nieograniczonej
dostępności alkoholu, to jedynie przyklepanie pewnej starej jak świat tradycji,
ale i zarazem wielowiekowego uwikłania człowieka w ten problem. Żadnej
debaty nad legalizacją napojów alkoholowych nigdy nie było, ani żadnego
referendum, a i z drugiej strony wprowadzić skutecznej prohibicji też się
chyba nie da. Próba wprowadzenia w Stanach Zjednoczonych prohibicji zrodziła
jedynie mafię, które po przebranżowieniu działaj do dzisiaj. Innymi czynnikami
utrudniającymi takie rozwiązanie są ogromne wpływy z akcyzy w państwowym
budżecie, a także tysiące zatrudnionych w przemyśle spirytusowym osób,
tysiące zatrudnionych w dystrybucji, którym w momencie delegalizacji alkoholu
należałoby wypłacać odprawy i zasiłki dla bezrobotnych.
Żadnego z krajów
nie stać na pełną legalizację jakichkolwiek narkotyków, w tym marihuany.
Tam gdzie jedynie częściowo to zrobiono (Holandia), rosną wskaźniki społecznego
nieprzystosowania, nieumiejętności pełnienia ról społecznych np. ról rodzicielskich.
Chociaż eksperyment holenderski uważamy na obecnym etapie za niezdrowy,
to dla krajów realizujących ideę otwartego społeczeństwa jest on niezwykle
istotny. Jest to papierek lakmusowy, doświadczenie w wypracowaniu właściwej
strategii wobec narkotyków.
Zapalenie trawy
przez amsterdamskiego mieszczucha to jedynie chwilowe odejście od zasad,
od uregulowanego i pracowitego trybu życia. Więc nie tylko o "samą w sobie"
marihuanę tu chodzi, ale o postawę wobec zdrowia, kulturę, na którą nakłada
się palenie. Zdrowy styl życia występuje w środowiskach ludzi zamożnych
i wyedukowanych, natomiast prawie nie występuje tam, gdzie brakuje perspektyw
dla ludzi młodych, brakuje bazy materialnej (stąd Holendrzy są zdrowsi
od Polaków, Polacy zaś zdrowsi od Kenijczyków).
Powrót do spisu treści
Narkotyki a społeczeństwo
Zdrowy styl życia,
tj. całkowite odrzucenie środków psychoaktywnych w rodzaju alkoholu i papierosów
to zjawisko rzadkie w naszym kraju. Najczęściej zauważamy je tam, gdzie
jednostka poddana jest dużej kontroli środowiska w sferze obyczajów, np.
u Świadków Jehowy.
Zdrowo wyglądająca,
liberalna i zamożna Kora Jackowska, gdy zapali skręta, to znajdzie wokół
siebie naśladowców, ale mamy nadzieję, że środowisko w którym się obraca,
jest równie jak ona dojrzałe i teoria eskalacji też się tu nie sprawdzi.
Polski nastolatek, typowy blokers, sięgający po raz pierwszy po skręta,
z reguły przewartościowuje wszystko czego go w domu nauczono lub powinno
było nauczyć i znajdzie obok siebie dziesiątkę naśladowców.
Już przy następnym
joincie będzie jednak chciał wzmocnić doznania, a kolega, który miał doświadczenia
z amfą albo brownem, pomoże je zrealizować. Odwrotne zdarzenie, gdy ten
sam nastolatek po inicjacji heroinowej przyjdzie na imprezę do kolegów
strunowców i opowie o swoich przeżyciach, zaraz znajdzie paru naśladowców.
To banalne przykłady, ale jak już marihuana została wepchnięta w szufladę
z napisem NARKOTYKI, to nie próbujmy na siłę zmieniać napisu na "CUKIERKI".
Przynajmniej nie śpieszmy się z tym tak bardzo. To samo się zrobi, a my
raczej ten proces hamujmy. Nie karmelkami na alkoholu inicjują najczęściej
młodzi warszawiacy heroiniści, lecz właśnie trawą. Wystarczy ich o to zapytać.
W środowiskach warszawskich, nastoletnich no future teoria eskalacji
sprawdza się i tu nie mają zastosowania przykłady z życia holenderskiej
klasy średniej. Przyczyną sięgania przez nich po narkotyk jest potrzeba
wrażeń i potrzeba integracji z grupą, a nie party u szefa.
W stolicy przyzwolenie
na używanie narkotyków panuje już w środowiskach tradycyjnie dotąd narkomanom
wrogich. Na "gitowskich" ulicach Pragi więcej w kieszeniach browna niż
chusteczek do nosa. Prowincjusz, kiedy obejrzy film "Dzieciaki", nie może
uwierzyć w to wszystko, co zobaczył. W Warszawie miałby podobne obrazki
za oknem. Poradnia Rodzinna Monar w Warszawie prowadzi ankietę dla młodzieży
badającą jej stosunek do narkotyków. Badania rozpoczęto w pierwszej połowie
marca 1999 r. i jeszcze ich nie zakończono. Niemniej już teraz widać z
nich wyraźne potwierdzenie wyników wspomnianego raportu IPiN. Widać również,
że pewne elementy zachodnioeuropejskiego, nowego spojrzenia na narkotyki
przeniknęły do Polski. Wyraża się to przede wszystkim w próbach "racjonalnego"
i swobodnego ich traktowania przez nastolatków. Przygniatająca większość
ankietowanych uważa, że palenie trawy czy sporadyczne wciąganie nosem amfetaminy
nie czyni narkomana. Nie czyni nim również używanie ecstasy na dyskotece,
ba nie czyni nim palenie raz na tydzień browna.
("Monar na bajzlu", nr 2, 2000)
Oprac. na podst. artykułu Jacka Charmasta "Skręt czy plastelina" ("Arka" nr 34/2000)
Komisja Edukacji w Dziedzinie Alkoholizmu i Innych Uzależnień Fundacji im. Stefana Batorego
Powrót do strony
głównej
(c) Narkotyki i TY